Znalazłam sposób na klasę czwartą! - kolejny pomysł na system motywacyjny
W środę pierwszy raz od dawna wyszłam z klasy czwartej w dobrym humorze i bez poczucia, że znów straciłam parę dni z życia. Co zrobiłam? - zastanawiacie się - że zaczęli chodzić jak w zegarku. (Choć to dopiero trzy takie lekcje - jeszcze wczorajsza i dzisiejsza, zobaczymy jak będzie dalej).
Wpadłam na pomysł motywacji punktowej. Nie pamiętam co i gdzie mnie zainspirowało, ale nie jest to mój własny pomysł. Przypomniałam sobie o nim i zaadaptowałam na gorąco na lekcji i przyjął się i spodobał dzieciom, ale muszę go dopracować i od września wprowadzić ulepszoną wersję. Podoba mi się pomysł Darii z dolarami z bloga hummingbirdels.
Według umowy przedmiotowej w klasie 4 za pięć plusów z aktywności dzieci mają piątkę, a za 5 minusów jedynkę. Bardzo się miotałam w tym systemie, bo czasem zdarzało mi się, że wypadałoby dać dziecku na jednej i tej samej lekcji i plusa i minusa (np. nie otworzył książki i nie wie co robimy - minus, ale potem bierze się w garść i zgłasza i podaje dobre odpowiedzi - plus; sami wiecie o co chodzi) i często tak robiłam, ale nie pasowało mi to, no i dzieci też miały mętlik w głowach.
I nagle na środowej lekcji olśniło mnie! Szybko przedstawiłam nowy system dzieciom i teraz opowiem Wam :)
Każdy uczeń zaczyna lekcję z pulą 30 punktów. Za aktywny udział w lekcji, koleżeńską postawę i inne zachowania, które chcemy promować dodajemy po 10 punktów. Zachowania niepożądane skutkują odjęciem po 10 punktów za każde. Na koniec lekcji zamieniamy punkty na plusy i minusy. Osoba, która spłukała się do zera, dostaje minus, a za każdą wielokrotność trzydziestki jest jeden plus.
System jest dobry właśnie w takich grupach jak moja - gdzie uczniowie prezentują bardzo niejednorodny performance w ciągu jednej lekcji. Każdą zmianę w stawce notujemy na tablicy, wystarczą inicjały ucznia, a pod nimi liczba. Dzięki temu dziecko wie, w jakim położeniu się znajduje, czy warto się załamać i wszystko olać, a może wręcz odwrotnie? Zapisywanie nie zajmuje właściwie żadnego czasu, robi się to automatycznie. Ponadto umożliwia to nauczycielowi zaktywizowanie nawet tych spokojniejszych uczniów - widać dokładnie, kto już jest obecny na tablicy ze swoimi punktami, a komu jeszcze trzeba dać szansę. Mamy też możliwość takiego dobierania uczniów do odpowiedzi, aby jak największej liczbie osób umożliwić zdobycie plusa, a przy słabszych uczniach troszkę pomanipulować, aby i oni mogli się wykazać (np. nie pytać ich złośliwie o odpowiedź na coś trudnego, gdy zostało im tylko 10 punktów). Ważne jest, żeby transferować punkty na plusy i minusy dopiero pod koniec lekcji, bo może się zdarzyć, że ktoś kto 20 minut przed dzwonkiem ma 0 pkt. jeszcze odbije się od dna. Warto pytać takich delikwentów, aby wzmocnić ich wiarę w siebie i zmotywować do podźwignięcia się z porażki. U mnie ten system bardzo się spodobał i widzę pozytywne efekty w postaci zaktywizowania dwóch naprawdę kiepskich uczniów.
Wiem, że to nic nowego ani odkrywczego, podobnych punktowych systemów jest multum, ale może jeszcze ktoś z Was się uchował i go nie zna albo zapomniał? U mnie zadziałało (przynajmniej na ostatnich trzech lekcjach, może to efekt czegoś nowego i zaraz wszystko wróci do normy - zobaczymy), to może i u Was w jakichś klasach się sprawdzi??
Wpadłam na pomysł motywacji punktowej. Nie pamiętam co i gdzie mnie zainspirowało, ale nie jest to mój własny pomysł. Przypomniałam sobie o nim i zaadaptowałam na gorąco na lekcji i przyjął się i spodobał dzieciom, ale muszę go dopracować i od września wprowadzić ulepszoną wersję. Podoba mi się pomysł Darii z dolarami z bloga hummingbirdels.
Według umowy przedmiotowej w klasie 4 za pięć plusów z aktywności dzieci mają piątkę, a za 5 minusów jedynkę. Bardzo się miotałam w tym systemie, bo czasem zdarzało mi się, że wypadałoby dać dziecku na jednej i tej samej lekcji i plusa i minusa (np. nie otworzył książki i nie wie co robimy - minus, ale potem bierze się w garść i zgłasza i podaje dobre odpowiedzi - plus; sami wiecie o co chodzi) i często tak robiłam, ale nie pasowało mi to, no i dzieci też miały mętlik w głowach.
I nagle na środowej lekcji olśniło mnie! Szybko przedstawiłam nowy system dzieciom i teraz opowiem Wam :)
Każdy uczeń zaczyna lekcję z pulą 30 punktów. Za aktywny udział w lekcji, koleżeńską postawę i inne zachowania, które chcemy promować dodajemy po 10 punktów. Zachowania niepożądane skutkują odjęciem po 10 punktów za każde. Na koniec lekcji zamieniamy punkty na plusy i minusy. Osoba, która spłukała się do zera, dostaje minus, a za każdą wielokrotność trzydziestki jest jeden plus.
System jest dobry właśnie w takich grupach jak moja - gdzie uczniowie prezentują bardzo niejednorodny performance w ciągu jednej lekcji. Każdą zmianę w stawce notujemy na tablicy, wystarczą inicjały ucznia, a pod nimi liczba. Dzięki temu dziecko wie, w jakim położeniu się znajduje, czy warto się załamać i wszystko olać, a może wręcz odwrotnie? Zapisywanie nie zajmuje właściwie żadnego czasu, robi się to automatycznie. Ponadto umożliwia to nauczycielowi zaktywizowanie nawet tych spokojniejszych uczniów - widać dokładnie, kto już jest obecny na tablicy ze swoimi punktami, a komu jeszcze trzeba dać szansę. Mamy też możliwość takiego dobierania uczniów do odpowiedzi, aby jak największej liczbie osób umożliwić zdobycie plusa, a przy słabszych uczniach troszkę pomanipulować, aby i oni mogli się wykazać (np. nie pytać ich złośliwie o odpowiedź na coś trudnego, gdy zostało im tylko 10 punktów). Ważne jest, żeby transferować punkty na plusy i minusy dopiero pod koniec lekcji, bo może się zdarzyć, że ktoś kto 20 minut przed dzwonkiem ma 0 pkt. jeszcze odbije się od dna. Warto pytać takich delikwentów, aby wzmocnić ich wiarę w siebie i zmotywować do podźwignięcia się z porażki. U mnie ten system bardzo się spodobał i widzę pozytywne efekty w postaci zaktywizowania dwóch naprawdę kiepskich uczniów.
Wiem, że to nic nowego ani odkrywczego, podobnych punktowych systemów jest multum, ale może jeszcze ktoś z Was się uchował i go nie zna albo zapomniał? U mnie zadziałało (przynajmniej na ostatnich trzech lekcjach, może to efekt czegoś nowego i zaraz wszystko wróci do normy - zobaczymy), to może i u Was w jakichś klasach się sprawdzi??
P.S. O systemach motywacyjnych pisałam już w kwietniu, odświeżcie swoją pamięć!
Super, że Ci się z nimi udało! :) Warto chyba w ciągu roku zmieniać system motywacyjny, bo dzieciakom często się nudzi i tracą zapał - zazwyczaj kiedy uzbierają punkty na daną ocenę. Zauważyłam, że po 3m-cach z moimi dolarami osoby, które dostały szóstki (a nie było łatwo) już nie mają takiego zapału na zdobycie kolejnej - ale system dalej funkcjonuje, bo klasie się spodobał i sami zdecydowali, że nadal chcą go mieć.
OdpowiedzUsuńNawiązując do Twojego poprzedniego postu, ja z kolei nie wyrabiam się z komentowaniem na blogach. Jak wiesz pracowałam z młodszymi klasami. Niezależnie jednak od wieku towarzyszyło mi poczucie marnowania lekcji, wiem że to tylko końcówka zajęć i że jeśli klasa zaczyna pracować lepiej to nie jest to też całkiem stracony czas, ale nie mogę się wyzbyć tego wrażenia :(
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw, czy taki sposób motywowania do pracy będzie skuteczny na dłuższą metę. Faktycznie może być tak, że dzieciaki po pewnym czasie się znudzą i przestaną się tym w ogóle przejmować. Poprzedniczka napisała, że warto zmianiać system motywacyjny, bo dzieciakom się nudzi i stracą zapał. Przez dłuższy czas byłem przeciwnikiem takiego zmieniania reguł gry, ale teraz widzę, że nie ma to większego znaczenia, bo dzieciakom zwyczajnie nie zależy. Akceptują każdą propozycję (tak jest w przypadku mojej klasy VI). Nie było żadnego sprzeciwu, kiedy zakomunikowałem, że ocenę bardzo dobrą będzie można dostać po uzbieraniu 5 plusów, ale ocenę niedostateczną po uzbieraniu tylko 3. Skoro tak, to ok.
OdpowiedzUsuńNiektórzy niestety nie mają w ogóle zmysłu zarządzania opcjami. W jednej z klas, które nauczam pewna osoba, zaraz po rozpocząciu nowego semestru, w ciągu trzech kolejnych lekcji wykorzystała wszystkie możliwości zgłaszania nieprzygotowania. Ostrzegałem, że tzw. "np" należy wykorzystywać tylko w ostateczności, ale jak widać niektórzy mają to gdzieś. Musiałem postawić pałę, chociaż bardzo nie lubię tego robić. Zdałem sobie sprawę, że czasami trzeba przymykać oko na pewne braki u u czniów, bo inaczej oceny niedostateczne leciałyby na prawo i lewo. Czasem straszakiem mo że być groźne spojrzenie i komentarz, aby zmotywować uczniów do działania lub nadrobienia zaległości. Notoryczne stawianie tzw. "butów" (mimo iż uzasadnione) może totalnie zniechęcić uczniów do wszystkiego. Trzeba uważać.
Przychodzę do domu po fatalnych zajęciach z klasą IV...a tu? Post idealny dla mnie! ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało Ci się zapanować nad problemową klasą. Ciekawa jestem jak jest liczna? Wydaje mi się, choć piszesz coś przeciwnego, że to jednak baaardzo czasochłonne i no trzeba poświęcić dużo uwagi na to punktowanie. Trzymam kciuki, aby dalej działało.
OdpowiedzUsuń